Month: Listopad 2011

O wykańczaniu

Wykańczam mieszkanie, w którym mieszkamy prawie od roku. Przewinęło mi się przez głowę mnóstwo różnych koncepcji. Przy okazji odkryłam swoją nową pasję – kocham dobre i stylowe wnętrza. W zasadzie to się mocno zasadza na moich pozostałych zainteresowaniach – mam na myśli fotografię i dobry szeroko pojęty design (czy dizajn? chyba nie przepadam za spolszczaniem). Zawodowo zajmuję się projektowaniem stron internetowych, logotypów i wizytówek. Lubię to robić i staram się, by moje inspiracje pochodziły z dobrych źródeł :).

Ale wracając do tematu. Z tym wykańczaniem jest jak z obosiecznym mieczem – ja wykańczam mieszkanie, a ono mnie. Ostatnio przeżyłam prawdziwe załamanie z tym związane. Jednak zanim to opiszę, muszę wspomnieć o istotnym fakcie. To wnętrze w zasadzie buduję od podstaw.  Nie było praktycznie ani jednej rzeczy, której nie trzeba było wymienić, czy też odnowić.  Nie było ciepłej wody, ogrzewania (bo czy można nazwać ogrzewanym mieszkanie, w którym zimą jest w porywach do 12 stopni? Nie sądzę.) , prawidłowo wydzielonej przestrzeni. Jakiś czas temu wymieniono jedynie okna – ale prawdę mówiąc – to wcale nie był taki świetny pomysł, ponieważ po starych oknach zostały „urocze” parapety i wnęki znacznie większe od ramy okiennej :/. Kiedyś zarzucę zdjęcie.  To nie koniec „atrakcji”. Musieliśmy się uporać z cieknącym dachem (rzekomo naprawianym rok wcześniej), z emalią na ścianach w kuchni (zdzieraliśmy opalarką, w niektórych miejscach zbijaliśmy tynk), z zawilgoconymi tynkami w łazience (wszystkie do zbicia) i z grzybkiem. Oczywiście większość tych rzeczy zrobiliśmy przed wprowadzeniem się.

„Krótka” lista wykonanych prac:

– prace hydrauliczne (wszystkie stare rury poszły won, zostały zrobione na nowo odpływy, inny układ w kuchni, nowe rury i złączki)

– prace elektryczne (pociągnięte nowe kable tam gdzie było to konieczne, jeszcze czeka nas założenie nowego przyłącza – obecne jest współdzielone z sąsiadem)

– wyburzenia – powiększyliśmy łazienkę kosztem spiżarki

– murowanie – zamurowaliśmy drzwi do spiżarki

– instalacje sanitarne (WC, nowa wanna, bateria wannowa, zlew w kuchni, bateria do zlewu)

– naprawa dachu

– ogrzewanie kominkowe – piecyk wolnostojący z szybą (musimy kupić jeszcze jeden do drugiego pokoju)

– ogrzewanie podłogowe – w kuchni

– zdjęcie starych kaloryferów i wyjęcie rur (zrezygnowaliśmy z pseudo-ogrzewania centralnego – 12 (!) stopni zimą, za które sąsiad, który mieszka piętro niżej i zawsze kupował węgiel i podkładał do pieca, kazał sobie zapłacić za 10 ton węgla – nie, mieszkanie nie ma 200m2 tylko raptem 63!)

– zdjęcie starych sosnowych desek w kuchni (były spróchniałe)

– wylewka betonowa w kuchni

– wylewka betonowa wyrównująca w łazience

– zabudowa wanny z ręcznie formowanych cegieł klinkierowych (zamiast płytek – chciałam oryginalne rozwiązanie)

– położenie drewnianej podłogi w łazience (jatoba)

– położenie gresu w kuchni i w przedpokoju (szachownica czarno-biała; bardzo duże poświęcenie z mojej strony – nie cierpię płytek!)

– zdjęcie parkietu dębowego w przedpokoju (był wybrakowany, przyklejony na smole (!), którą przed położeniem płytek trzeba było przez 3 dni (powierzchnia raptem 3,5m2) skuwać za pomocą młota udarowego – uroczo po prostu!)

– położenie gładzi w pokoju, w przedpokoju, w łazience i w kuchni

– malowanie pokoju, przedpokoju (po incydencie ze skuwaniem smoły trzeba będzie malować jeszcze raz), łazienki i kuchni

– zabudowanie „uroczych” wnęk okiennych znacznie przekraczających szerokość ramy okiennej (jeszcze trzeba to zrobić w jednym pokoju, w kuchni i łazience)

– wstawienie nowych drzwi wejściowych

– złożenie zabudowy kuchennej – szafki dolne plus blat

– odnowienie sosnowej podłogi w pokoju (ok. 18m2)

Lista prac do zrobienia:

– pomalowanie pokoju (który był rok temu malowany, ale po poprawkach wnęk okiennych wymaga pomalowania)

– pomalowanie przedpokoju

– poprawki w kuchni

– zabudowa z płyt kartonowo-gipsowych w łazience (sufit, który nie ma równego poziomu)

– wstawienie nowych drzwi w łazience

– zabudowa łazienkowa pod umywalkę

– odnowienie podłogi sosnowej w drugim pokoju

– przyklejenie tapety z włókna szklanego (zamiast cholernej gładzi) i pomalowanie drugiego pokoju

– zakup sprzętu AGD – płyta indukcyjna, piekarnik, okap, pralka, lodówka

– zakup kanapy

– zakup drugiego kominka wolnostojącego

– powieszenie pozostałych półek w kuchni

Czyli bliżej do końca niż dalej i zbliżam się powoooooli do kupowania fajnych rzeczy typu meble, zamiast kolejnych worków z tynkiem/betonem/klejem do gresu.

Mam już dość. I mam powody do tego, by czuć się WYKOŃCZONA przez własne mieszkanie. Nigdy więcej brania się za coś, co wymaga tak bardzo gruntownego remontu i sprawia niespodzianki na każdym kroku. NO FUCKING WAY!

I znowu…

Założyłam kolejnego bloga. W zasadzie chyba głównie dlatego, że platforma blogspot mi się znudziła. a miałam okazje testować wordpressa, więc zdecydowałam się, że znowu popełnię ten sam błąd.

No bo w sumie po co mi blog, skoro mam potrzebę aktualizacji z trzy razy w roku? Tak wynika ze statystyk. No cóż, potrzebuję motywacji i miejsca na uporządkowanie pewnych spraw. Dlatego zamykam pozostałe blogi.

Może tym razem się uda.